Jak nazwać kobiety wykonującą zawody wiertacza i betoniarza? Wiertaczki i betoniarzki, a może wiertarki i betoniarki? Być może na te pytanie już wkrótce będziemy musieli sobie odpowiedzieć, bo minister ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz zwróciła się do resortów edukacji i pracy z propozycją wprowadzenia żeńskich nazw zawodów – dowiedział się portal tvp.info.
Wykaz nazw zawodów znajduje się w wielu dokumentach urzędowych. Część z nich znalazło się w załączniku do rozporządzenia ministra edukacji narodowej w sprawie klasyfikacji zawodów szkolnictwa zawodowego. Z sugestią zmiany właśnie tego rozporządzenia zwróciła się do ministerstwa Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Jej pismo jest tzw. interwencją, czyli przesłaniem do ministerstwa pisma jednego z obywateli. Pełnomocniczka mówi jednak tvp.info, że postulat popiera. Sugeruje, by obok nazw męskich znalazły się nazwy żeńskie. – Nie jestem językoznawcą, ale wiem, że czas najwyższy podjąć dyskusję na temat żeńskich nazw zawodów – mówi portalowi tvp.info pełnomocniczka ds. równego traktowania. – W języku powszechnym, a nawet w oficjalnych dokumentach, męskie nazwy zazwyczaj odpowiadają zawodom o wyższym prestiżu, przykładowo „minister”, a kobiece – o niższym, jak „sprzątaczka”. Język definiuje rzeczywistość, utrwalając krzywdzące stereotypy płciowe – dodaje.
W rozporządzeniu ministra edukacji rzeczywiście niektóre nazwy zawodów, jak „sprzątaczka” i „asystentka stomatologiczna” występują w rodzaju żeńskim. Bez problemu można by dopisać męskie formy, jak „sprzątacz” i „asystent stomatologiczny”.
Problem może jednak pojawić się przy tworzeniu żeńskich form. Trudno byłoby znaleźć nazwy dla kobiet wykonujących zawody zduna, cieśli i zegarmistrza, a tworzenie żeńskiego odpowiednika dla słowa „blacharz” mogłoby narazić taką kobietę na śmieszność. Inny problem mógłby pojawić się przy wiertaczu, betoniarzu, drukarzu i tapicerze. Określenia „wiertarka”, „betoniarka”, „drukarka” i „tapicerka” funkcjonują już bowiem jako nazwy poszczególnych przedmiotów i urządzeń.
Resort edukacji odpowiedział pełnomocniczce, że kwestia nazewnictwa zawodów leży w gestii Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Ten drugi resort odpisał z kolei, że propozycja będzie przedmiotem analizy podczas nowelizacji rozporządzenia, która nastąpi w latach 2013-2014.
Zwrócił jednak uwagę a fakt, że układając listę, urzędnicy brali pod uwagę opinię językoznawców, których zdaniem „zawód nie ma płci”. „Zdaniem językoznawców i ekspertów, ujęcie w klasyfikacji nazw zawodów w dwóch rodzajach: męskim i żeńskim zmniejsza czytelność dokumentu, który jest wykorzystywany przez szerokie grono użytkowników” – podkreślili urzędnicy resortu.
Minister Kozłowska-Rajewicz, obiecuje, że będzie sprawę monitorować. – Kiedyś też dziwnie brzmiały słowa posłanka, filozofka albo socjolożka – przypomina. – W XXI wieku większość prac nie wymaga już siły fizycznej. Są kobiety, które prowadzą firmy budowlane i same zajmują się remontami. Być może znajdą się panie, które z różnych względów chciałyby wykonywać zawody, które nie posiadają swoich żeńskich nazw – komentuje.
Jednak z jej postulatem nie zgadzają się nawet wszyscy członkowie klubu PO. Poseł Jacek Żalek, jedna z twarzy frakcji konserwatywnej w partii, zarzuca pełnomocniczce, że działa w imię ideologii feministycznej, zamiast zająć się problemami, do rozwiązania których została powołana. – Uważam, że pani minister powinna zająć się przykładowo dyskryminacją kobiet w ciąży, a nie udzielaniem korepetycji z języka polskiego. Język to żywy twór, który zmienia się pod wpływem naturalnych procesów, a nie decyzji administracyjnej – podkreśla poseł Żalek.