Jak fiskus wyciągał siatkarzy.
Były naciski z góry, by przerwać kontrole podatkowe wobec siatkarzy – ocenia prokuratura i wszczyna śledztwo.
„Całą reprezentację Polski w siatkówce tak wyciągnęliśmy za uszy. (...) Chłopaki po kolei bały się, dopłaciły... I cisza znowu, wszystko załatwione" – tak w podsłuchanej rozmowie nagranej w warszawskiej restauracji mówił wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz do posła Sławomira Nowaka. Słowa wywołały komentarze i domysły. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita", teraz prokuratorzy ustalą, jakie dokładnie działania miały się za nimi kryć i jakie były ich efekty.
Tropem taśm
– Wszczęliśmy śledztwo w sprawie bezprawnego wpływania na bieg postępowań podatkowych wobec firm prowadzonych przez dwóch byłych reprezentantów Polski w piłce siatkowej – potwierdza Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Z naszych informacji wynika, że zastrzeżenia śledczych budzą nieformalne działania, jakie miał podejmować były wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz, a także pracownicy UKS w Katowicach i oddziału zamiejscowego w Częstochowie. Ich zabiegi miały zablokować kontrole sprawdzające, czy siatkarze prawidłowo rozliczają się z fiskusem.
Do nieformalnych zabiegów – jak wynika z prokuratorskiej decyzji o wszczęciu śledztwa – miało dochodzić od września 2011 r. do lipca 2014 r. Domniemane naciski miały jasny cel: doprowadzenie do zaniechania kontroli podatkowych wobec firm należących do siatkarzy i umorzenia postępowania, choć nie było do tego podstaw.
W jakich formach miało dochodzić do nacisków wysokich urzędników resortu, w tym Andrzeja Parafianowicza – śledczy nie zdradzają.
Wiadomo, że nieformalne zabiegi dotyczyły dwóch siatkarzy prowadzących działalność gospodarczą. Czy dzięki takiemu wsparciu z góry zapłacili np. mniejsze podatki albo w jakiś inny sposób zyskali finansowo – to śledczy dopiero zbadają.
Niezależnie od efektów takich zabiegów stosujący je urzędnicy – jak oceniają prokuratorzy – mogli nadużyć uprawnień i działać „na szkodę interesu publicznego".
Impulsem do podjęcia tego wątku śledztwa były materiały wyłączone z tzw. afery podsłuchowej.
Wiceminister też pisze
W ramach śledztwa zostanie zbadany także drugi wątek – wszczęty dzięki ustaleniom policji skarbowej, która dopatrzyła się nieprawidłowości w działaniu UKS w Katowicach wobec siatkarzy.
Wywiad skarbowy poinformował o swoich ustaleniach generalnego inspektora informacji finansowej, jednak ówczesny szef GIKS Andrzej Parafianowicz nie zawiadomił o tym organów ścigania.
Zrobiła to niedawno jego następczyni Agnieszka Królikowska, wiceminister finansów i obecny generalny inspektor informacji finansowej.
– Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa bezprawnego wpływania na bieg kontroli prowadzonych wobec siatkarzy wiceminister Królikowska złożyła w maju – odpowiada „Rzeczpospolitej" resort finansów.
Z zawiadomienia Królikowskiej wynika, że kontrolerzy UKS w Katowicach mieli bezprawnie umarzać siatkarzom sprawy podatkowe i wydawać polecenia umorzenia postępowań karnoskarbowych. Decyzja jest przełomowa, bo ubiegłoroczna kontrola ministerstwa, wdrożona po wybuchu tzw. afery taśmowej, niczego nie wykazała.
Doniesienie minister Królikowskiej trafiło najpierw do prokuratury w Częstochowie, bo – jak przyznaje jej rzecznik – „dotyczyło kilku zawodników ze Śląska i śląskiego UKS". Ostatecznie znalazło się w stolicy.
– Oba wątki będą badane w ramach jednego postępowania – mówi prokurator Nowak.
Teraz śledczy sprawdzą, dlaczego od grudnia 2013 r. do maja 2015 r., wiedząc o nieprawidłowościach w działaniu pracowników UKS w Katowicach dotyczącym siatkarzy, nie zawiadomiono o tym organów ścigania.