Minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz potwierdziła na platformie X, że rząd przyjął projekt ustawy o reformie składki zdrowotnej. Jak podkreśliła, na zmianach skorzystają przede wszystkim mali i średni przedsiębiorcy. Od 2025 roku ma to być 900 tysięcy firm, a w kolejnym roku liczba ta wzrośnie do 2,5 miliona.
Propozycja zmian wywołała dyskusję wśród ekspertów. Głos zabrali ekonomiści, politycy, komentatorzy. Małgorzata Samborska z firmy doradczej Grant Thornton zwróciła uwagę na dotychczasowe obciążenia przedsiębiorców. W swoim wpisie przypomniała, że "ekonomiczny ciężar składki zdrowotnej, jaki ponosili przedsiębiorcy (z uwzględnieniem odliczenia podatkowego) wynosił 53,03 zł miesięcznie". Dla porównania, pracownik z minimalnym wynagrodzeniem w 2021 roku płacił składkę w wysokości 30,20 zł.
Pełczyńska-Nałęcz dodała również istotną informację, że "zmiany te nie uszczuplą ani o złotówkę środków na ochronę zdrowia". Jednak część komentatorów kwestionuje to stanowisko.
Małgorzata Samborska odpowiedziała i na ten argument. Wyliczyła też dodatkowe porównanie obciążeń, wskazując, że "pracownik z wynagrodzeniem 20 tys. płacił 127 zł, a przedsiębiorca nawet z dochodem 100 tys. dalej 53 zł". Te dysproporcje stały się jednym z głównych punktów krytyki obecnego systemu.
Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Pracodawców Polskich, analizując projekt na RCL, zwrócił uwagę na pominięcie etapu konsultacji. Jak zaznaczył, "pomimo etapów uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania jest uzasadniane pilnością proponowanej ustawy, która zmierza do obniżenia wymiaru składki zdrowotnej oraz uprawnienia zasad rozliczania składki zdrowotnej i oczekiwanej przez przedsiębiorców".
Minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz potwierdziła na platformie X, że rząd przyjął projekt ustawy o reformie składki zdrowotnej. Jak podkreśliła, na zmianach skorzystają przede wszystkim mali i średni przedsiębiorcy. Od 2025 roku ma to być 900 tysięcy firm, a w kolejnym roku liczba ta wzrośnie do 2,5 miliona.
Propozycja zmian wywołała dyskusję wśród ekspertów. Głos zabrali ekonomiści, politycy, komentatorzy. Małgorzata Samborska z firmy doradczej Grant Thornton zwróciła uwagę na dotychczasowe obciążenia przedsiębiorców. W swoim wpisie przypomniała, że "ekonomiczny ciężar składki zdrowotnej, jaki ponosili przedsiębiorcy (z uwzględnieniem odliczenia podatkowego) wynosił 53,03 zł miesięcznie". Dla porównania, pracownik z minimalnym wynagrodzeniem w 2021 roku płacił składkę w wysokości 30,20 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rząd chce reformy składki zdrowotnej. Eksperci o dysproporcjach
Pełczyńska-Nałęcz dodała również istotną informację, że "zmiany te nie uszczuplą ani o złotówkę środków na ochronę zdrowia". Jednak część komentatorów kwestionuje to stanowisko.
Małgorzata Samborska odpowiedziała i na ten argument. Wyliczyła też dodatkowe porównanie obciążeń, wskazując, że "pracownik z wynagrodzeniem 20 tys. płacił 127 zł, a przedsiębiorca nawet z dochodem 100 tys. dalej 53 zł". Te dysproporcje stały się jednym z głównych punktów krytyki obecnego systemu.
Kontrowersje wokół konsultacji społecznych
Arkadiusz Pączka, wiceprzewodniczący Federacji Pracodawców Polskich, analizując projekt na RCL, zwrócił uwagę na pominięcie etapu konsultacji. Jak zaznaczył, "pomimo etapów uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania jest uzasadniane pilnością proponowanej ustawy, która zmierza do obniżenia wymiaru składki zdrowotnej oraz uprawnienia zasad rozliczania składki zdrowotnej i oczekiwanej przez przedsiębiorców".
Sławomir Dudek skrytykował tryb procedowania ustawy. Według jego opinii projekt, który ma wejść w życie za ponad 400 dni, nie został poddany odpowiednim konsultacjom. Ekspert zauważył również, że system finansowania ochrony zdrowia może ulec destabilizacji, a dziura w NFZ będzie się powiększać.
Sławomir Ćwik uspokaja, że "budżet NFZ nie ulegnie zmniejszeniu - NFZ otrzymuje ok. 45 mld z budżetu". Dodał również, że obecnie znaczna część beneficjentów ochrony zdrowia nie płaci żadnych składek lub są one symboliczne.
Propozycje zmian i poprawek
Anna-Maria Żukowska, posłanka Lewicy, przedstawiła propozycje poprawek do projektu. Wskazała na dwie kluczowe zmiany: podniesienie składki ze 75 proc. do 100 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz modyfikację progu 1,5-krotności. Żukowska zaznaczyła, że poparcie dla projektu będzie uzależnione od przyjęcia zgłoszonych poprawek.
Jan Śpiewak, znany społecznik, zwrócił uwagę na kontrowersyjny aspekt reformy. Jak napisał, "przedsiębiorcy zarabiający ponad 10 tysięcy miesięcznie będą płacić mniejszą składkę zdrowotną niż pracownik na etacie na minimalnej". To wywołało dyskusję o sprawiedliwości proponowanych rozwiązań.
Z przedstawionych w projekcie danych wynika, że zmiany dotkną około 2,6 mln osób wykonujących pozarolniczą działalność gospodarczą. Reforma ma zmniejszyć podstawę wymiaru składki na ubezpieczenie zdrowotne dla większości osób wykonujących pozarolniczą działalność gospodarczą.
Lewica szuka innego rozwiązania
Ustawa będzie procedowana w szybkim trybie, co wzbudziło dodatkowe kontrowersje. Anna-Maria Żukowska zapowiedziała, że poprawki będą zgłaszane już na etapie sejmowym. Według jej deklaracji projekt zostanie przegłosowany wspólnie z Partią Razem.
W dyskusji pojawił się też wątek konsultacji społecznych. Jak wynika z dokumentacji RCL, "pominięto konsultacje etapów uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania", mimo że wcześniej toczyła się szeroka dyskusja publiczna o kierunkach zmian w składce zdrowotnej. To wywołało krytykę ze strony Rady Dialogu Społecznego i instytucji pozarządowych.
Kataryna (pseudonim publicystki Katarzyny Moniki Sadło - przyp. red.) zwróciła również uwagę na praktyczne skutki reformy dla pacjentów. Jak napisała, "pamiętajcie o tym dobrodziejstwie, gdy Wam odwołają planową operację". Jej zdaniem celem zmian jest ulżenie uciskanym składką niższą niż ta płacona przez nawet mniej zarabiające osoby na śmieciówkach.
Aktywista Jan Śpiewak w kolejnych wpisach zasugerował, że "temat zniszczenia NFZ to temat dla lewicy do żartów?". W odpowiedzi Anna-Maria Żukowska stanowczo zaprzeczyła, stwierdzając, że "to nie jest żaden żart, po prostu przedstawiam opcję, która się może wydarzyć". Ta wymiana zdań pokazuje napięcia polityczne towarzyszące pracom nad reformą.
Zmiany krytykuje też. "Miesiąc temu wziąłem udział w debacie o nowej strategii rozwoju kraju. Już wtedy pokazywałem na danych, że narracja o biednych, niedofinansowanych firmach nie trzyma się kupy, a zyski (w tym MŚP) po 2020 r. są potężne" - stwierdził Maciej Grodzicki, ekonomista z Polskiej Sieci Ekonomii.
Wp.pl:
Ubytek w przychodach Narodowego Funduszu Zdrowia - zgodnie z projektem ustawy - wyniesie niemal 6 mld zł rocznie . Pieniądze te, aby system zdrowia nie poskładał się jak domek z kart, będą musiały być dołożone z budżetu państwa.
Politycy Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050, czyli partii opowiadających się za obniżeniem składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, wychodzą z dwóch założeń. Pierwsze jest takie, że do systemu ochrony zdrowia można by dosypywać właściwie nieskończoną ilość pieniędzy, a bez kompleksowej reformy te środki i tak niewiele zmienią.
Drugie: że wysokość składki zdrowotnej dławi polską przedsiębiorczość, a przeciętny polski przedsiębiorca właściwie nie różni się znacząco od osoby pracującej na etacie.
Szkopuł w tym, że publicznie dostępne statystyki przeczą obu tym tezom .
Kto powinien bardziej partycypować w systemie: czy pracownicy etatowi, czy przedsiębiorcy .
Wariantem, który mógłby mieć zastosowanie (co nie znaczy, że jest optymalny), ale został odrzucony przez rządzących, było też wprowadzenie jednolitej daniny na zdrowie: czyli wszyscy płacą tyle samo.Rząd uznał, że więcej płacić powinni etatowcy, a mniej przedsiębiorcy. Dlaczego - w zasadzie nie wiadomo.
Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego, dotyczących sytuacji finansowej gospodarstw domowych w 2023 r. , wynika, że dochód rozporządzalny (definiowany jako "suma bieżących dochodów gospodarstw domowych z poszczególnych źródeł, pomniejszona o zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych płacone przez płatnika w imieniu podatnika, o podatki od dochodów z własności, podatki płacone przez osoby pracujące na własny rachunek, w tym przedstawicieli wolnych zawodów i osób użytkujących gospodarstwo indywidualne w rolnictwie oraz o składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne") jest najwyższy wśród pracujących na własny rachunek .
Przedsiębiorcy, po odjęciu ponoszonych wydatków, mają zdecydowanie więcej pieniędzy do wydania na swoje potrzeby niż ludzie ze wszystkich innych kategorii, w tym pracownicy, emeryci, renciści czy rolnicy. A dokładniej pracujący na własny rachunek mają średnio o ponad 23 proc. środków więcej niż przeciętny obywatel.
Nie manipulując więc: łożymy na zdrowie mniej niż Czechy i Węgry, ale też mniej niż Albania czy Gruzja . Otrzymujemy więc w zamian system, który na dłuższą metę jest gorszy niż ten dostępny dla Czechów, Węgrów, Albańczyków, Gruzinów, o Niemcach czy Francuzach nie mówiąc.
I wcale nie gonimy, tylko coraz bardziej idziemy w przepaść . Zgodnie z planem nakładów na zdrowie na 2025 r. wydamy 6,5 proc. PKB. 2024 rok zamkniemy zaś najprawdopodobniej wynikiem na poziomie ok. 6,8 proc. PKB. W praktyce więc na zdrowie będziemy łożyć mniej, a nie więcej.
Znam przypadki ze szkolnego podwórka, gdy po darmowe świadczenia zgłaszają się dzieci rodziców prowadzacych działalność gospodarczą. Świadczenia uzależnione są od dochodu (a raczej straty) rodziców z PIT. Nie będę dodawać, jakimi samochodami podjeżdżają pod szkołę.
To samo z dokładającymi wciąż do interesu rolnikami. Składka miesięczna to nieco ponad 8 złotych. I nikt o tym nie mówi w kontekście braku środków w NFZ. NIKT - ani dziennikarze, ani politycy...
A co do " biednych "przedsiębiorców: ciekawe ilu z nich nie ma w ogóle prywatnego samochodu, bo wszystko na firmę (a teraz od sprzedaży majątku trwałego nie być składek na ubezp. zdrowotne). Ile innych rzeczy faktycznie prywatnych w koszty, to każdy wie. W małych firmach usługowych rzadko wystawia się rachunki - no i potem strata, albo głodowy dochód. Tylko wczasy za granicą 4 razy rocznie...
Całe finanse publiczne są na skraju przepaści. PO robi teraz olbrzymi krok do przodu.
Cały MF udaje też, że nie widzi furtek w podatkach dochodowych przez które ucieka kilkadziesiąt mld. Może o to chodzi żeby nie widzieć.
Ten kraj to niestety jedna wielka "kpina z obywateli"
.
Całe finanse publiczne są na skraju przepaści? Może dzięki KPO nie będzie tak źle.
@awista
Budżet na 2025r. uwzględnia wpływ środków z KPO na gospodarkę,inwestycje publiczne. Pomimo tego zakładany deficyt to 289 mld plus ponad 100 mld poza budżetem. Założenie (wzrost PKB, konsumpcji) są nierealne. Dziesiątki firm zwalnia bo koszty energii wynikające z polityki klimatycznej plus zbyt szybki wzrost wynagrodzenia minimalnego spowodowały spadek konkurencyjności.
550 mld deficytu w dwa lata, ZERO realnych działań MF w kierunku uszczelnienia systemu. Mamy niestety równię pochyłą. Złote lata polskiej gospodarki(bo takie były) odchodzą.
Wszyscy przedsiębiorcy to tylko sprzedają samochody Polska krajem dilerów samochodowych.